czwartek, 22 marca 2012

Zima

Nie wiem o co mi chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno. I źle się z tym czuję. Drażni mnie nieprzyjemne uczucie w żołądku. Denerwuje ściśnięte gardło. Nie napawają zachwytem trzęsące się ręce...

Nie lubię siebie takiej. Zdenerwowanej, niepewnej, znerwicowanej i zazdrosnej. Żywię głęboką i trudną do skrycia pogardę dla swoich uczuć i charakteru. Dla złudzeń, które jak chwasty, mimo ciągłego plewienia i palenia, wciąż wyrastają na nowo, czerpiąc siły nie wiadomo do końca skąd, i pną się śmiało w górę, kwitnąc bujnym kwieciem i zatrutymi owocami, które ja, jak ostatnia kretynka, pożeram.

I tak krąży mi w żyłach trucizna, złożona z nadziei, tęsknoty, żalu, rozczarowania, wstydu i niespełnienia. Wszystko to sprawia, że mam ochotę wtopić się w tło, zaszyć i zaczekać. Na wiosnę. Nie na kalendarzową. Nie na astronomiczną. Ale tę prawdziwą., w moim życiu i sercu. Taką niosącą ze sobą ciepło, odrodzenie i nadzieję na nowy początek. A tymczasem chowam się przed zimnem pod czapką uśmiechu i dobrego humoru.

środa, 7 marca 2012

marcowo

W marcu jak w garncu - trochę dobrze, a trochę niedobrze. Raz ciepło, raz zimno. Raz wesoło innym razem depresyjnie. Wielki zamęt w pogodzie i we mnie. Odrobina nadziei, że będzie dobrze mieszka się z ogromem pewności, że nic dobrze nie będzie. Stara, znana bieda i tęsknota do czegoś, czego się nigdy nie miało.
Przyjdzie wiosna, zrobi się ciepło. Założę ukochane sukienki i będę się przechadzać nagimi stopami po rozgrzanej słońcem trawie. Znów zafarbuję włosy na ognistą czerwień, będę kolorować rzęsy i uśmiechać się wybielonymi zębami.
Będzie można nie martwić się o kurtkę, upchać szaliki w wielkim worku na strychu, a zamiast tego sprawić sobie słomiany kapelusz. Przyjdzie czas na orzechowe lody, wieczorne spacery, rower, górskie wycieczki i wypady nad jezioro. I będą burze - gwałtowne i piękne - i późne zachody słońca. Powietrze zapachnie kwiatami i świeżo skoszoną trawą zamiast węglem i dymem.
Napiszę pracę magisterską, skończę studia i oficjalnie będę człowiekiem z pełnym wyższym wykształceniem. Pewnie zrobię ten dawno wymyślony sobie kurs masażu. Zacznę szukać pracy - może gdzieś mnie przyjmą. W końcu będę miała swoje regularne pieniądze. Wyprowadzę się od rodziców i wreszcie pozbędę się ich, chociaż opiekuńczych i troskliwych, to jednak ograniczających skrzydeł nad sobą.
I jakoś w tej chwili nie mogłabym się cieszyć tym mniej.