czwartek, 22 marca 2012

Zima

Nie wiem o co mi chodzi, ale chodzi mi o to bardzo mocno. I źle się z tym czuję. Drażni mnie nieprzyjemne uczucie w żołądku. Denerwuje ściśnięte gardło. Nie napawają zachwytem trzęsące się ręce...

Nie lubię siebie takiej. Zdenerwowanej, niepewnej, znerwicowanej i zazdrosnej. Żywię głęboką i trudną do skrycia pogardę dla swoich uczuć i charakteru. Dla złudzeń, które jak chwasty, mimo ciągłego plewienia i palenia, wciąż wyrastają na nowo, czerpiąc siły nie wiadomo do końca skąd, i pną się śmiało w górę, kwitnąc bujnym kwieciem i zatrutymi owocami, które ja, jak ostatnia kretynka, pożeram.

I tak krąży mi w żyłach trucizna, złożona z nadziei, tęsknoty, żalu, rozczarowania, wstydu i niespełnienia. Wszystko to sprawia, że mam ochotę wtopić się w tło, zaszyć i zaczekać. Na wiosnę. Nie na kalendarzową. Nie na astronomiczną. Ale tę prawdziwą., w moim życiu i sercu. Taką niosącą ze sobą ciepło, odrodzenie i nadzieję na nowy początek. A tymczasem chowam się przed zimnem pod czapką uśmiechu i dobrego humoru.

1 komentarz:

  1. Nie podejrzewalam Cie o takie boje z emocjami, ale mysle, ze dasz sobie z nimi rade.

    OdpowiedzUsuń